Lipowiec Krupej i Babej


Lipowiec to niegdyś duża osada na południe od Jaślisk leżąca na Trakcie Węgierskim. Dzisiaj poza kikoma chałupami nic tu nie ma. Tylko droga wije się samotnie wśród zarośli porastających brzegi Bielczy. Jednak warto znać historię tego miejsca oraz legendy z nim związane.



Historia:
Za początek tej wsi uznajemy rok 1527, kiedy to biskup przemyski nadał daliowskiemu kmieciowi Andrzejowi Kochanowi przywilej pozwalający na założenie osady na prawie wołoskim. Osadę tą nazwano Lipowiec-Babej. Osiem lat później powstaje dolna część wsi (także na prawie wołoskim) zwana Lipowiec-Krupej, a jej sołtysem zostaje Prokop Kopcza, zwany Krupejem. Ciekawostką jest, że nazwisko "Krupej" do dziś przetrwało w okolicy. W wieku XVII obie osady stanowiły jedną wieś Lipowiec, ale mieszkańcy zwyczajowo wyróżniali nazwy dwóch części.
W roku 1880 osadę zamieszkiwało 556 osób, prawie wyłącznie łemków-grekokatolików, co jednak nie powinno dziwić, gdyż we wsi znajdowała się grekokatolicka parochia z wybudowaną 1640 roku cerkwią.
W czasie I wojny światowej, podczas tzw. operacji gorlickiej trwały na tych terenach zaciekłe walki rosyjsko-austriackiowęgierskie. Wojska tych drugich spaliły wówczas jedną trzecią wsi. Wtedy to większość mieszkańców, w obawie przed powrotem austriaków, uciekła wraz z wycofującymi się po klęsce rosjanami, do Rosji. Lipowiec w 1929 roku przyłączył się całkowicie do tzw. małej schizmy tylawskiej. Oznaczało to przejście wsi na prawosławie, a powodem tego była to, że grekokatoliccy biskupi przemyscy nie chcieli przyznać wsi pieniezy na budowę nowej cerkwi. Mieszkańcy postawili więc prowizoryczną cerkiew prawosławną, ale okazało się, że wreszcie znalazły się pieniądze na nową cerkiew grekokatolicką, której budowę zakończono w 1932 roku. Mimo to mieszkańcy lipowca pozostli przy prawosławiu. Przed samą wojną mieszkało tu 650 osób z czego tylko siedmiu grekokatolików. Systuacja w tamtych czasach była dość dziwna bowiem w Lipowców, który był wsią małą i w praktyce jednowyznaniową, znajdowały się trzy obiekty sakralne- stara i nowa cerkiew grekokatolicka i cerkiew prawosławna. Po zakończeniu II wojny światowej Lipowiec opustoszał. Pozostała tylko jedna rodzina, reszta wyjechała do Rosji, a we wsi założono PGR.
W Lipowcu rozpoczynał się stary szlak przemytniczy zwany spirytusową drogą. Drogą tą przemytnicy omijali posterunek graniczny na Przełęczy Beskid. Niektóre podania mówią, że szlak ten jest starszy niż węgierski trakt; wiódł on na góre Grabki, a potem przez Wozową i Kamień na południe Karpat.

Dzisiaj:
Na terenie Lipowca zachowały się do dzisiaj trzy stare chałupy łemkowskie. 500 metrów na północ od byłego PGR-u, za mostem na rzece Bielczy, znajduje się miejsce po starej grekokatolickiej cerkwi. Miała ona 12 metrów długości, była trójdzielna i orientowana. Obok leży jeden nagrobek. Natomiast po prawej stronie przed mostkiem lezą pozostałości cmentarza na którego terenie stała nowsza cerkiew grekokatolicka. W pobliżu leży kilka nagrobków z początku XX wieku. Co ciekawe, krzyż z kopuły tej cerkwi znajduje się dziś w Rymanowie Zdroju, gdzie zdobi grób rosyjskich dywersantów. Z kościoła w Jaśliskach do Lipowca prowadzi droga krzyżowa (dolny obrazek na stacjach) i różańcowa (górny obrazek na stacjach). Droga kończy się przy kaplicy Matki Bożej Lipowieckiej postawionej w roku 1911 przez łemkowską rodzinę Warianków (na zdjęciu obok).

Fot. M. Snopkiewicz

Fot. W. Czado

Lipowieckie historie:
Działo się to 29 maja 1949 roku. Trzej pasterze krów, m. in. Jan Bukowczyk z Posady Jaśliskiej, palili ogień w kapliczce. Gdy pasterze odeszli na jakiś czas, ogień rozprzestrzenił się i kapliczce zagroził pożar. Wtedy jednemu z nich - Janowi Bukowczykowi - ukazała się postać Matki Boskiej i nakazała powrócić i ugasić ogień. Na pamiątke tego zdarzenia koło domu Jana Bukowczyka w Posadzie Jaśliskiej (przy Trakcie Węgierskim) po dziś dzień stoi mała kapliczka.
Inna historia jest jeszcze ciekawsza. Powyżej kaplicy Matki Boskiej Lipowieckiej stoi jeszcze jedna kapliczka. Jest to kapliczka dziękczynna wystawiona przez Stanisława Lorenca, organistę kościoła w Jaśliskach. Obiecał on wystawić kapliczkę w miejscu wskazanym przez Matkę Boską po cudownym wyzdrowieniu jego synowej, u której w czasie ciąży wykryto krwiaka mózgu i konieczna była trepanacja czaszki. Mimo że nie rokowano nadziei ani dla niej, ani dla dziecka gorące modlitwy całej rodziny pomogły i wszystko skończyło się szczęśliwie. Miejsce na kapliczkę ukazało się Stanisławowi Lorencowi we śnie.